Gdzie kucharek sześć tam… świetna zabawa!
Jesień jest już “pełną parą”. Czuć to zwłaszcza rano i wieczorem, kiedy temperatury powietrza na zewnątrz spadają do okolo 10 stopni. Przynam szczerze, że coraz chętniej spędzam wieczory w zaciszu domowym. Co oczywiście nie oznacza, że nudno i samotnie.
Bardzo lubię domowe spotkania towarzyskie. A jeszcze bardziej lubię, kiedy poza siedzeniem, jedzeniem, rozmawianiem i popijaniem drinków coś więcej się w ich trakcie dzieje.
Drodzy goście – do garów!
Organizowaniu spotkań towarzyskich prawie zawsze towarzyszy pewna niesprawiedliwość. Wszystko jest na głowie gospodarza, który nie dość, że jest prowodyrem i pomysłodawcą takowego wydarzenia, to jeszcze wciela się w rolę sponsora (umówmy się, to gospodarz robi zakupy na wieczór), sprzątacza (w końcu nie zaprosi gości do swojego codziennego, domowego nieładu), kucharza i kelnera. I jak godzę się z rolą sprzątacza, w końcu każdy ogarnia swój bałagan, tak całą resztę możemy zmienić i każdemu wyjdzie to na zdrowie, i gospodarz nie będzie “padał na twarz” na samym początku imprezy.
Dlatego proponuję urządzić wspólne gotowanie kolacji. Uwierzcie, że zabawy będzie mnóstwo i nawet ci, którzy nie kochają pichcenia, będą mieli z niego radość. Żeby nie było chaosu i nieporozumień sugeruję dwa sposoby organizacji takiego wieczoru.
Zaplanuj wieczór z kuchnią…
Umówice się ze znajomymi, na gotowanie dań z konkretnej kuchni. Może być włoska, grecka, polska, hinduska i każda inna. Wymyślcie dania, które macie ochotę przyrządzić i podzielcie się zakupem składników. Tylko ustalcie to z pewnym wyprzedzeniem, żeby nie było problemów ze znalezieniem produktów, które nie są ogólnodostępne.
Kiedy wszyscy goście się zejdą robicie podział obowiązków, najlepiej przydzielić daną potrawę do uszykowania dwójce czy trójce Waszych gości. Przy takim jasnym podziale unikniecie chaosu, każdy gość będzie miał zajęcie, a potrawy będą szykowane równolegle, więc we w miarę szybkim czasie zasiądziecie do posiłku.
Ta wersja wieczoru ze wspólnym gotowaniem jest bardzo bezpieczna i bez niespodzianek. Ja wolę odrobinę szaleństwa i spotaniczności, dlatego…
Zorganizuj gotowanie na spontanie.
Wersja trudniejsza, ale o ile zabawniejsza! Każdy gość przynosi umówioną ilość składników. Każdy sam wybiera jakimi produktami zasili Wasz posiłek. Kiedy wszystcy goście dotrą na miejsce imprezy, każdy wykłada na stół przyniesione przez siebie składniki. I hop. Pierwsza niespodzianka wieczoru, bo może się okazać, że teoretycznie każdy składnik jest z innej parafii. Teraz możecie albo całkiem “pójść na żywioł”, i kombinować samym jakieś potrawy, albo wspomóc się internetem i tam poszukać przepisów zawierających składniki, które macie na Waszym stole. Obiecuję, że niezależnie od wersji, która wybierzecie, będziecie mieć dużo śmiechu i całkiem ciekawe burze mózgów. A jeszcze jeśli zaczniecie Wasze spotkanie “na głodniaka”, to zapewniam, że Wasza kulinarna kreatywność może wspiąć się na wyżyny.
Wszystkiego smacznego.
Kiedy upichcicie, uszykujecie Wasze mniej lub bardziej zaplanowane dania, usiądźcie wspólnie do stołu i smakujcie Wasze dzieła ciesząc się ze spotkania.
P.S. Tradycji musi stać się zadość.